Mój pierwszy samodzielny wyjazd pociągiem 680 km od domu!
Do Kołobrzegu. Sama.
Do sanatorium.
Wniosek złożyłam w 2019, i zapomniałam. Tydzień przed początkiem turnusu dostałam informacje że czeka na mnie miejsce w hotelu Muszelka. Od 10.03.22 do 31.03.22
Zaraz miejsce wygooglowałam i byłam zachwycona i zarazem przerażona!!!


Wiesz dlaczego daje rade?
Przeważnie liczę na siebie.
Nie boję się poprosić o pomoc, to żaden wstyd.
Agnieszka Rodak

Sama Ja!, nad morzem. Jak dojadę? Jak się spakuje? jak się zabiorę? Pociągiem, sama? Jak sobie poradzę? Czy dam rade?. Strach, obawa.
Za granicą wojna, w Rosji. Dzieci i moi rodzice tutaj. Czy mam prawo jechać? Czy zostawić wszystko, jechać? Przecież ten wyjazd jest dla mnie, dla mojego zdrowia. Czy mam na tyle odwagi?
Wszyscy bliscy, i nie bliscy mówili JEDŹ. skorzystaj. Nad morzem 21 dni. Za niewielką sumę. Żal nie jechać.
Kiedy ja byłam ostatnio ponad tydzień nad morzem? Z mężem i dziećmi ale to była góra 10 dni, ciągle w jedno miejsce! Jak byłam dzieckiem, nastolatką, to z rodzicami jeździłam wczasy w różne miejsca! sama też na obozy zorganizowane 2 tyg. Ale kiedy to było?
Jestem osobą niepełnosprawną, miałam mnóstwo powodów do marudzenia, obaw i powiedzenia, NIE, nie dam rady! boje się, sama, nie jadę.
Zdarza mi się robić, na przekór wszystkiemu i wszystkim, z uśmiechem na twarzy, ale ze strachem w sercu.
Strach da się oswoić… Ja go oswajam.
Moja recepta na życie, choć czasem bywa trudno, pozytywne myślenie.
I tak, mama przyjechała, pomogła mi się spakować, zawsze z tym mam problem, nie lubię, nie umiem tego robić, martwię się że czegoś nie wezmę, lub że wezmę za dużo.
Dzień wyjazdu.
Pobudka była o 5 rano, szczoteczka do spakowania, moje kanapki, mama mi pomogła, kawę sobie zrobiłam, i zamówiłam z domu Bolt (taksówkę z aplikacji) pociąg miałam 6:43 z Katowic, czasu miałyśmy jeszcze trochę, jak będę na dworcu z zapasem to dobrze, lepiej być wcześnie, tak myślałam. I tak… Stoimy czekamy pod domem z torbami, ja wzięłam kule na wszelki wypadek. marzniemy, czekamy ok 10 min, już powinien być! Patrzę…
facet mnie odrzucił, coś mu nie pasowało, nie wiem, czy nie było jakiegoś korka?
ok, spokój mamy czas, więc zamówiłam drugą, czekamy, 5, min to się ciągnie, czekamy, 10 min, marzniemy, sprawdzam! kierowca też mnie odrzucił, już zaczęliśmy lekko panikować, Mama zaczęła się denerwować. Ja mówiłam głośno SPOKÓJ NAS URATUJE, ale co mi ze spokoju! pociąg na mnie jednej nie poczeka, nawet jak wiedzieli że mam jechać, ponieważ zgłosiłam swój przejazd, jako osoba potrzebująca pomocy, wtedy ochrona mi pomaga na terenie dworca, pomagają mi dojść i wsiąść do pociągu.
2 taksówki mnie odrzuciły, mama już zaczęła machać do taksówek na drodze, żeby się zatrzymali. gdzie tam!? więc zamówiłam 3 z innej apki chyba z Ubera? pan przyjął zamówienie, to w tych nerwach zadzwoniłam do niego z pytaniem czy na pewno będzie?, bo ja zaraz mam pociąg! Pan powiedział że BĘDZIE! ok chyba 5 min i przyjechał. Jeszcze w tych nerwach i w strachu źle mu kazałam jechać, Mam nauczkę, nie bądź mądrzejsza! zaufaj taksówkarzowi, on zna drogę ma GPS stanąłby z boku dworca, ja się wystraszyłam że nas pokieruje do podziemnego.
A tak leciałyśmy z mamą do dworca z 3 maja. Ok. Dotarliśmy, tam już duża Pani z ochrony czekała na mnie, mówi, że widzi jak lecę. I już mama mnie oddała tej Pani, buzi buzi i lecę do pociągu. Ale już spokojna że dotarłam do dworca, chwile trzeba było poczekać na peronie aż pociąg podjedzie, jechał z Krakowa, ludzi mnóstwo, dużo osób do Kołobrzegu, kuracjuszy bo tam jest pełno sanatoriów (ja nie wiedziałam), też sporo uchodźców, którzy chcieli się dostać do Gliwic, Wrocławia i Poznania.
Ok już pociąg podjechał, znowu lecę za tą Panią, bardzo miła i trochę groźna, komuś zwróciła uwagę że na dworcu się nie pali! Takie czasy, czułam się bezpiecznie, robiła mi przejście, ledwo ją goniłam. Dotarliśmy do mojego wagonu,13 szczęśliwego ,najważniejsze że już wsiadłam, Ulga na pewno dobry kierunek i właściwy pociąg. Chwile poczekałam na obsługę z pociągu aby pomogli mi się usadowić, bo był jeszcze ktoś, kto potrzebował pomocy. Ale wszystko ok. Jak już siedziałam na swoim miejscu, poczułam się spokojnie. Ufff jadę sama do Kołobrzegu!!
Jak to mówi moja Patrycja, WSZECHŚWIAT MNIE TESTUJE, ILE ZNIOSĘ!
Dałam rade, i mama też wróciła z Katowic sama, do domu choć dla niej to prawie, taka wyprawa jak dla mnie ten Kołobrzeg.:)
Długa podróż, ponad 8 h, ale dojechałam, cała, z walizkami, liczyłam,1,2,3., Potem Panie konduktorki pomogły mi wysiąść, bo skończyły pracę, i wzięły mnie, doprowadziły do taksówki, to było 3 min drogi samochodem, a Pan sobie zażyczył 20 zł Ok. ŻYCIE. Moje nowe Kołobrzeskie realia!
.
I już byłam w ośrodku, zachwycona hotelem, potem pielęgniarka była zdziwiona że ja nie zaszczepiona, jak Pni tu przyjechała? no… pociągiem 8 h! na szczęście wydrukowałam sobie wynik testu! Negatywny! oczywiście, pokazałam to powiedziała ok!
Ale była oburzona. Trudno.
Zaprowadzono mnie do pokoju 3 osobowego, kurczę, a tam, ta kobieta, która mi się wcisnęła do kolejki, ale myślę ok, zobaczymy, cieszyłam się że tam byłam… Po paru dniach fajnie się dogadywałyśmy, na początku obie się obserwowałyśmy, gaduła z niej duża, dzwoniła do wszystkich dobrze że miałam słuchawki, Gosia też mnie obserwowała jak sobie radze, bo ja jednak jestem inna, dla ludzi to szok. a już pod koniec zakumplowałyśmy się. Mamy kontakt ze sobą. Już chyba w pierwszy dzień poszłyśmy na balety! Ja! Mówiłam że ja nie, ja nie tańczę itd, nie będę chodzić na wieczorki taneczne! że to nie dla mnie. A malowałam się i szykowałam jak nastolatka, fajnie.



Może zwiększona ilość jodu w powietrzu uderzyła mi do głowy.
Koleżanki miałam 60+, w wieku mojej mamy. Ale ja tam ze wszystkimi umiem znaleźć język, jeżeli tylko mnie rozumie! 🙂
Dni moje były jednakowe, spokojne, jednakowe do południa były zabiegi, różne, basen solankowy, extra, jacuzzi masaże, ćwiczenia, posiłki regularne, nie moje jedzenie, ale poradziłam sobie, po obiedzie jakiś spacer na molo, morzem miasto i potem wieczorne wyjście, miałyśmy swój ulubiony hotel na dancingi Shenix, koło naszego hotelu, tak było tam kameralnie, miło i pewnego wieczoru pojawił się tam, Pan Władysław, który mnie urzekł swoją kulturą i sympatią ,poprosił mnie do tańca, ja trochę zawstydzona chciałam odmówić, wcześniej panom odmawiałam bo nie chciałam się wygłupiać, ale teraz było jakoś inaczej, powiedział że mi nic nie zrobi, powolutku, zatańczymy i pobujaliśmy, w prawo w lewo, trochę przytuleni. coś mówił że prawie proboszczem został, nie mogłam odmówić. może to jakaś aura!? kurczę, potem myślę, może to ksiądz? Ale co mi tam, przecież ksiądz też człowiek. Może się pobujać. Przyjemnie się rozmawiało, Już po paru wieczorach wiedziałam że pan W. nie jest księdzem.


Pana W doświadczyło życie, trudna praca, wyczekiwana emerytura, wyczekiwany spokój rodzina, syn, nie wszystko się ułożyło po jego myśli, ale powiedział że na zmiany za późno. Kiedy tak myślisz, tak jest!
Zajmuje się teraz z synem pszczołami, mają dużo uli i robią miód. Dostałam słoiczek. To mu daje radość. Wiele dostałam sympatii od Pana W. Mnie jeszcze zostało 5 dni. Smutno było… 🙂
Któregoś wieczoru ja zaproponowałam spacer, i spotykaliśmy się w południe, lub popołudniu po obiedzie na kawie z widokiem na morze! krótki spacer, zawsze było miło , było o czym rozmawiać, Pan W. mnie akceptował w całości, nie przeszkadzało mu że inaczej chodzę, mówię, służył zawsze pomocą i ręką, nie jedno widział. Kiedyś poszliśmy na zakupy, tak normalnie kupiliśmy wiele potrzebnych rzeczy 🙂 Wspólne towarzystwo dawało nam radość. I tak spacerowaliśmy do wyjazdu pana W.
Wiem, że to starszy Pan, jednak mężczyzna, i miłe było dla mnie to że nie jest tak zacięty w swoich racjach, w swojej mądrości, doświadczeniach, w swoim jedynym nieomylnym zdaniu, słuchał mnie, ze zrozumieniem, przyznawał rację. Mówił że jestem mądrą doświadczoną i zawsze uśmiechniętą kobietą, że uczę go radości z życia.
To był nasz czas oderwany od rzeczywistości.
Prawie co dzień umawialiśmy się na spacer i kawę i wieczorem tańce. Taki Kołobrzeski styl życia.


W dniu odjazdu ludzie (bardziej panowie) mówili mi, chyba mieli odwagę, miło, że jestem fantastyczną kobietą zaradną, uśmiechniętą. Wszyscy mnie obserwowali, i w sumie się uśmiechali Byłam chyba w ośrodku najmłodszą kuracjuszką. i jeszcze kulawą, żony pilnowały panów haha. A mi daleko do zajętych panów.
Słyszałam różne rzeczy o sanatoriach, Na moim turnusie było grzecznie. Zauważyłam że sporo ludzi przyjeżdża z nadzieją, panowie, im starsi przeważnie na spędzenie miło w spokoju czasu z jakąś może panią? bez zobowiązań. A kobiety wręcz odwrotnie chcą złapać jakiegoś lepszego modela od tego co ją zostawił, albo leży w grobie na wieki.
Każdy z nas szuka potrzebuje czegoś innego. Pobyt w sanatorium ma być dla zdrowia fizycznego i psychicznego. Ale z tego co widziałam dla większości ludzi to taki portal randkowy dla starszych ludzi w realu.
Powtarzam wszystkim, ciesz się chwilą tu i teraz bo nie wiadomo co będzie jutro?
Ludzie na turnusie wszyscy inni, z innych stron, współlokatorkę miałam z Gorzowa, koleżanka w wieku mojej mamy.
Oburzyło mnie, to jak starsi panowie, są obleśni, trafił się taki jeden, sypał kawałami sprośnymi, pewnie tylko to mu pozostało? Był w pokoju z kobietą, ale trzymał to w ukryciu (cwaniak) Aby niezauważenie “pomacać” po co tak? żeby zrobić sobie przyjemność że dotknie kobiecej piersi, oczywiście bez zgody, czy żeby upokorzyć kobietę? Nie rozumiem starych dziadków. Kiedyś ten kawalarz, niby chciał mnie przytulić a jakoś 2 ręce znalazły się na moich piersiach. Kurcze nawet nie zdążyłam zareagować. Mężczyźni. Szacunek nie należy się nikomu z racji wieku! Precz z łapami, stary młody, nie ważne.
Kołobrzegiem jestem zachwycona, byłam tam ponad 20 lat temu z Pawłem nawet 2 razy raz na wakacjach, i drugi raz na sylwestrze, tylko to było dalej od centrum, obrzeża, nie poznałam historii miasta, jak większości nie znam, wiem że przez wiele lat Kołobrzeg był Niemiecki, nazywał się Kolberg, ma wiele złóż soli, i dlatego jest to bardzo dobre miejsce dla zdrowia, dlatego tam jest tyle sanatoriów, W morzu podobno jest bardzo zimna woda, bo jest bardzo głęboko. Nie sprawdzałam,
Jest bardzo wielu Niemców, język niemiecki jest w tym mieście powszechnym językiem, czują się jak u siebie. Od 1945 roku jest znowu nasz Polski, i tyle wiem, może kiedyś będę chciała więcej to poczytam.
Wielu różnych ludzi poznałam, przeważnie starsi ode mnie, wiek moich rodziców.
Zawsze to powtarzam ludzie są różni, mają do tego prawo. Każdy ma prawo być sobą i robić to co chce.
Mój pierwszy pobyt w sanatorium, udany, podobno za ¾ lata mogę jechać ponownie, zobaczymy…? Chcę wrócić do Muszelki.
Jestem umówiona z Panem W.