Jestem od 6 grudnia 2021r. w szpitalu rehabilitacyjnym w Reptach w Tarnowskich Górach. Będe tu 6 tygodni bez 5 dni. Tęsknie za domem, już bardzo, nawet moim pustym mieszkaniem, chcę wracać do normalności.
Byłam tutaj 20 lat temu, parę miesięcy po wypadku, na świeżo ,byłam wtedy chyba 3 tygodnie, a teraz 6!!!
Potem…
Będąc matką i żoną nie byłam nigdy na żadnym wyjeździe rehabilitacyjnym, mój mąż nawet tego nie brał pod uwagę, a ja to przyjęłam do wiadomości, chciałam być dobrą żoną. Dojeżdżałam na rehabilitację kiedy Hania poszła do przedszkola.
Musiałam się rozwieść żeby pojechać zrobić coś dla siebie.
6 tygodni, długo? czas pojęcie względne!
Święta, sylwester bez moich dzieci bez rodziców bez Żurka!!!
Czas grudniowy, świąteczny z obcymi ludźmi, obce panie, w obcym miejscu.
Wszystko zależy od nastawienia.
Moje jest zawsze dobre, pozytywne.
Nikt mnie tu nie zmusił żeby tu przyjechać, żeby tu być, zrobiłam to dla siebie.





Zdaje sobie sobie sprawę że mój stan nie jest do naprawienia po tylu latach. Cuda nie są częste, ja się cieszę z tego co mam.
Jestem tutaj aby sobie pomóc coś się nauczyć, nowych ćwiczeń, pracy z sobą. Trochę pobyć ze sobą. Pozwolić moim bliskim odpocząć, zatęsknić. za mną.
Poznałam bardzo miłe życzliwe mi osoby, w sali 8 byłam ze świetnymi dziewczynami, Renia (ADHD, nie usiedzi długo w jednym miejscu), p Ela (pani doktor z szerokim umysłem), Sabina (świetna dziewczyna matka 3 dzieci, po operacji kręgosłupa, wie że można stracić wiele, i docenia to co ma), potem przyszła p. Maria i p. Małgosia, również bardzo miłe starsze otwarte na świat.
Pielęgniarki, lekarze, fizjoterapeuci, obsługa wszyscy bardzo życzliwi dla nas pacjentów, w trudnym czasie covidowym. Jesteśmy tu wszyscy zamknięci, jak w więźieniu, żadnych przepustek, żadnych odwiedzić, żadnych wyjść. Jest spacerniak, można sobie pochodzić w kółeczko po dworze.
Trafiłam na świetne babki, wszystkie się szanujemy, nie stwarzamy konfliktów. Słyszy się jak są kobiety oraz mężczyźni które nie dadzą otworzyć okna, bo tlen im szkodzi. Wiele historii tych złych i tych dobrych można usłyszeć.
Wszystko zależy od nastawienia! Kiedy człowiek się uważa że jego potrzeby są najważniejsze, nie zwraca uwagi na ludzi obok, nie liczy się z nimi, to nie wróży niczego dobrego.
Jest na naszym oddziale pełno ludzi bez nogi lub ,nóg, jest Pani bez rąk, ma jedną nogę, i zawsze jest pomalowana, zadbana, nie chce pomocy. Ona pływa po swojemu 2 h.
Jak Nick Vujicic, ten który mnie tak zainspirował i obudził we mnie chęć zmiany myślenia o sobie. Nigdy się nie użalałam nad sobą, ale po tej książce zapragnęłam się pokazać światu, na razie małemu (choć książka Joanny Przetakiewicz “Nie bałam się o tym rozmawiać” pokazała nasze historie szerszej widowni.
Kiedy patrzę tutaj na ludzi którzy stracili nogi, cieszę się że mam swoje, nie są idealne bo po przejściach. Ale lepiej mieć niż nie.
Moje święta, minęły szybko, przecież to tylko 2 dni, najbardziej to się martwiłam że będzie dzieciom i rodzicom smutno, bo Żurkowi to wiadomo…bo jest psem. Ale dobrze ma u rodziców, choć już wiem i czuje że mają go dość. Niestety lata lecą moi rodzice się starzeją, ich tolerancja na wszystko się zmniejsza. Przykro mi z tego powodu, ale nic nie mogę z tym zrobić. Za 6 wracam do domu, rodzice przyjadą po mnie z Żurkiem, zobaczymy czy mnie pamięta?
W Sylwestra minął właśnie rok jak wzięłam Żurka ze schroniska, taki był wystraszony, niepewny, Ale po paru miesiącach jestem jego, i nie da mi nikogo przytulać, zaraz się denerwuje i szczeka!, nie odstępuje mnie na krok, do łazienki idę on musi ze mną, i to pcha tą głowę, chce wejść (mam drzwi przesuwne), kiedy się kładę na podłodze, bo chcę ćwiczyć to Żurek myśli że jestem na dole dla jego zabawy, i zaraz przynosi kaczora, ja tylko marzę o tym żeby mu rzucać zabawkę. Kaczora.
Zaraz będziemy razem 🙂
W ostatnim tygodniu mam basen, który tak chciałam od początku, ale jak wiadomo, nic nie dzieje się bez przyczyny.
Nie lubię wody i się boje, ale wyszłam ze swojej strefy komfortu pomyślałam a co mi tam. Poprosiłam tak że musieli mi dać ten zabieg. Mam tutaj szanse na basen w łatwy sposób, ponieważ denerwuje mnie to rozbieranie, ubieranie na mokre ciało, jest mi trudno i się denerwuje, spieszę. A tutaj zjeżdżam 3 piętra w dół w szlafroku i praktycznie wskakuje:) do wody, i potem również wkładam szlafrok i wracam do sali i się ubieram. Po pierwszych basenach nie wiedziałam jak się nazywam, wszystko mnie bolało. Chyba byłam z dziećmi na basenie ok 5 lat temu.
Jednak woda to woda, inaczej nasze ciało się czuje i pracuje. Nawet nie wiedziałam że mam takie mięśnie, które mnie bolały. Ale myślę spróbuję, wszyscy zachwalają że woda jest dobra…
I znalazłam sobie dobry sposób, próbowałam normalnie, ale boli mnie kark. Więc pływam na plecach z tym makaronem biorę pod ręce ,i mi to służy, moje plecy lepiej się czują, Głowę praktycznie całą zanurzam, włosy mokre, mam czepek, ale ważne że pływam, To chyba moje nastawienie po zawsze po parunastu minutach marzłam już dość, było mi zimno, chciałam wychodzić nudziłam się, a tu 45 min coś tam tworzę w wodzie, ruszam się.
Super. Może nawet po przyjeździe spróbuje dalej chodzić na basen?
Zobaczę?
Już za pare dni jestem w moim domu, sama. Wiem że będę musiała palić w kominku, że będę musiała wychodzić z Żurkiem, że zima, ale to nic. Cieszę się chwilą teraźniejszą, nie jest ważne co było co będzie, fajnie jest teraz.
Moje dzieci widziałam 3 razy przez szybę i tu w szpitalu, i na whatsapie, fajnie że mamy taką możliwość.
Zobaczę jak mi ten wyjazd pomógł w przyszłości, może będę się starała o kolejny taki… tylko już nie na święta!
